wtorek, 12 czerwca 2012

Szybka notka

Dzisiaj tylko szybka notka i fragment opowiadania :D
więc mój wczorajszy dzien wyglądal tak:
7:30 wyjście do szkoły
8:00 - 13:10 - lekcje (skrocone)
14:00 - pogrzeb (na który poszłam od razu po szkole)
17:30 - w koncu w domu
18:30 - 19:40 - pisanie wypracowania i muzyka do tego
20:00 - 23:00 - czytanie Dżumy
23:00 - 23:30 - nauka francuskiego
23:30 - 1:45 - czytanie Dżumy
2:00 - 5:00 spanie
5:00 - 6:10 - czytanie Dżumy

I dalej wyjscie do szkoły i wgl..wiec jestem padnieta.. jeszcze teraz ide do Kate i uczymy sie razem fizyki i angielskiego.

Kolejny cel osiągniety :D Dlalej : 1500 wejść i (dalej) 30 lubie to ;)
Ok a co do opowiadania to kolejna cześć tego co zwykle ;)

Jak obiecał tak zrobił. Słyszę dzwonek do drzwi. Jest godzina 1500. Zaczynam się denerwować. A co jak mi nie wyjdzie? Jak będę fałszować? Jak zatka uszy bo tak mu się nie będzie podobać? Najchętniej bym uciekła. No ale nie mogę. Nie dam rady. Słyszę na dole rozmowę:
- Dzień dobry pani. Mogę na chwilę? Umówiłem się z Kingą.
- Ależ proszę. Wejdź. – powiedziała moja mama z wymuszona radością. Ostatnio nie dzieje się za dobrze. Rodzice chyba się rozwiodą. A ja tego nie chce. Ale kto mnie słucha?
- Dziękuję bardzo – odpowiedział jak zwykle uprzejmie.

Przy mnie jeszcze nigdy nie powiedział nic wrednego, nie podniósł głosu nawet o pół tonu, nie zachował się źle. Nawet nie dał po sobie poznać jak bardzo go wkurzam czy irytuje, chociaż dużo było takich sytuacji gdzie wiem, że ostro działałam mu na nerwy na przykład swoim marudzeniem. Był strasznie cierpliwy. Nie wiem skąd brał on na to siłę. Był niczym stoik. Nic nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi.

Na dodatek był strasznie przystojny. Miał piękne duże brązowe oczy i ciemne, dłuższe i lekko pocieniowane kasztanowe włosy. Był wysoki i dość blady. Jego cera ładnie kontrastowała z włosami i oczami. Był po prostu śliczny i tyle. Nie to co ja.

Była podobna do niego. Tez miałam jasną cerę, długie za pas kasztanowe włosy i zielone oczy. Jednak przy nim czułam się zawstydzona. Jego uroda mnie onieśmielała. Był jak żywcem z bajki wyciągnięty.

Po chwili był już w moim pokoju z… gitarą. Zaraz padnę. Nie dość że ładny, to jeszcze gra na gitarze i śpiewa jakby robił to od urodzenia. On jest zbyt idealny żeby być prawdziwym. Przecież tacy ludzie nie istnieją. Nie ma na ziemi ideałów.

Gdy tylko wszedł, od razu się do mnie uśmiechnął. Podszedł i pocałował mnie w policzek.
- Witaj, mała. Jak dzisiaj z twoim humorem?
- Hej Adi. U mnie bardzo dobrze. A u ciebie?
- Czekaj chwile? Jak Ty mnie nazwałaś – spytał. Dopiero teraz zorientowałam się że zdrobniłam jego imię. Zrobiło mi się głupio.
- Aj... przepraszam. To tak odruchowo. Przepraszam jeśli..
- Nie, nic się nie stało. Podoba mi się to zdrobnienie. Po prostu nikt mnie tak jeszcze nigdy nie nazwał.
- Przepraszam. Już nie będę – powiedziałam lekko spłoszona.
- Ale ja chce żebyś tak do mnie mówiła – powiedział i uśmiechnął się.
- W takim razie wedle życzenia – odpowiedziałam i też się uśmiechnęłam.
- Dobra, dość gadania. Bierzemy się do roboty. Rozśpiewamy się a potem nagrywamy.
- Czy to koniecznie?
- Nagrywanie? Tak. Pamiętaj żeby mnie słuchać. W końcu to ja w twoim „śnie” cię uratowałem więc jesteś mi coś winna.
- Ej nie ma tak! To cios poniżej pasa! – powiedziałam i dla żartu uderzyłam go w ramie.
- Ała… widzisz to ja się tak staram a ty mnie bijesz…- zrobił smutną minę po czym roześmiał się. Zawtórowałam mu.

Rozśpiewaliśmy się. Grał bardzo fajnie. Ale i tak nic nie przebije jego śpiewu. Prześpiewaliśmy parę piosenek po czym powiedział:
- Ok. teraz zabieramy się za nagrywanie.
- No niech ci będzie. – powiedziałam. Wyjął dyktafon. W tym momencie do pokoju weszła moja mama.
- Kinia, czy to ty tak śpiewasz? Bo to że Adrian ma świetny głos to już zauważyłam wcześniej. – nie odpowiedziałam jej. Zawstydziłam się. Adrian odezwał się za mnie.
- Tak, proszę pani. To ona. Pięknie prawda?
- Mnie się podoba, ale ja się nie znam. W ogóle pierwszy raz słyszę, żeby ona cokolwiek śpiewała.
- Naprawdę? Czyli ona nie kłamała mówiąc, że nigdy nie śpiewała?
- No tak. Nawet pod prysznicem – zaśmiała się  – Dobra dzieciaki, ja wam już nie przeszkadzam. Śpiewajcie dalej. Milej zabawy.
- Dziękujemy pani – powiedział. Gdy tyko wyszła z pokoju, uśmiechnął się do mnie. – ok. dość gadania. Wiec będzie tak jak ustaliliśmy. Najpierw „Lucy” razem, potem śpiewasz sama. Dalej „Someone like you” śpiewasz sama. Możemy zaczynać?
- No chyba nie mamy wyjścia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz